REKLAMA

Dlaczego auta elektryczne budzą niechęć i opór nawet w Niemczech?

Autor: Daily Driver · Zdjęcia: DailyDriver.pl · Dodane: 1 sierpnia 2023
Zobacz także:
Przelicznik mocy » Auto z Niemiec »

Dlaczego samochody elektryczne nie cieszą się takim zainteresowaniem jak zakładano? Jakie są największe problemy transformacji energetycznej w kontekście elektromobilności? Postanowiliśmy przybliżyć najważniejsze kwestie na podstawie sytuacji w Niemczech i opinii zebranych przez naszych Zachodnich sąsiadów, odnosząc je także do polskiego rynku.

Niemcy prawdopodobnie nie osiągną celu, jakim jest posiadanie 15 milionów elektrycznych samochodów na drogach do 2030 roku. Eksperci zakładają, że do tego czasu po drogach Niemiec będzie jeździło maksymalnie 11 milionów elektrycznych automobili. Biorąc pod uwagę obecną liczbę pojazdów, byłoby to zaledwie 22,5% z nich. A mówimy o bogatym rynku ze stale rozwijaną siecią stacji ładowania i przede wszystkim bardzo tanimi autami elektrycznymi, które są mocno dotowane przez rząd. W Niemczech nadal można nabyć elektryczny samochód w najmie 2 letnim nawet za mniej niż 100 euro miesięcznie (niecałe 500 zł), z uwagi chociażby na tzw. premię środowiskową od Państwa. A mimo tego, Niemcy nie są specjalnie zainteresowani elektrycznymi samochodami, płacąc znacząco więcej za pojazdy spalinowe.

Auto elektryczne a przyzwyczajenia kierowców

Problemów z rozwojem elektrycznej rewolucji transportowej jest wiele. Z jednej strony jest nią infrastruktura, która mimo inwestowania ogromnych pieniędzy nadal jest w Niemczech za słaba, aby obsłużyć tak ogromną liczbę pojazdów. Tym bardziej, że w Niemczech ludzie nadal podróżują na dużych dystansach z uwagi na ogromną sieć autostrad i wysokie ceny mieszkań w aglomeracjach miejskich. Po drugie problemem są ludzkie przyzwyczajenia, w tym wygoda i swoboda w podróżowaniu.

Zobacz: Test Ford Focus ST Track Pack

Niemieccy kierowcy przez dziesięciolecia przyzwyczaili się do tankowania pojazdów w ciągu kilku minut na stacjach benzynowych, mają zaufanie do niezawodnych i ekonomicznych modeli samochodów, znają koszty użytkowania i eksploatacji aut danego typu i znają też ich przybliżony  poziom awaryjności. Nowa, droższa technologia elektryczna jest dla kierowców nieznana, dlatego nie rozumieją dlaczego mają płacić więcej za samochód elektryczny, skoro nie jest on w stanie przejechać takiej samej odległości co spalinowy, a trwałość akumulatorów jest nadal dla nich pojęciem nieznanym. I obawy te są jak najbardziej zrozumiałe, dlatego wymagają komunikacji i przekazywania w sposób merytoryczny wiedzy, która trafi do przeciętnego konsumenta, a nie tylko do entuzjastów technologii. A z tym jest problem, także w Polsce.

Obsesyjni fani EV bardziej szkodzą niż pomagają

Trudno nie zauważyć, że w przestrzeni internetowej pojawiły się grupy i fora zrzeszające fanów pojazdów elektrycznych. I jest to coś absolutnie normalnego, a do tego potrzebnego. To dzięki wymianie doświadczeń, użytkownicy mogą nabywać wiedzę niezbędną do podjęcia decyzji o zakupie pojazdu elektrycznego. Problemem jest jednak sytuacja, kiedy na takich grupach zaczynają pojawiać się informacje na silę próbujące zmienić obraz rzeczywistości, czemu przeciwstawiają się nawet nietkórzy członkowie tych grup. Utopijny obraz przedstawianej technologii sprawia, że fani pojazdów elektrycznych zaczynają przypominać sekty, które widzą tylko dobre strony samochodów elektrycznych, a nie dostrzegają ich mankamentów.

Zobacz: Elektryczny Jaguar I-Pace może się zapalić! Rusza akcja serwisowa

W rezultacie stają się oni niewiarygodni dla osób, które dopiero rozważają zakup pojazdu elektrycznego i paradoksalnie zniechęcają tym samym do jego nabycia. Bo jeśli na nagraniu widzimy palącego się najnowszego Forda Mustanga Mach-E, a fani pojazdów elektrycznych twierdzą, że palą się tylko leciwe pojazdy ze starymi typami baterii, to faktycznie ich opinia mija się z prawdą. Wystarczy dodać do tego analizowane wybiórczo statystyki czy brak zrozumienia co stylu życia innych osób i mamy gotowy przepis na obrzydzenie samochodu elektrycznego.

Organizacje środowiskowe nie pomagają?

Paradoksalnie wpływ na mniejszą przychylność dla pojazdów elektrycznych mają w Niemczech tzw. organizacje środowiskowe. Ich działania na rzecz rzekomej poprawy środowiska są przez Niemców coraz częściej oceniane negatywnie. Z punktu widzenia konsumenta działania jakie podejmują te organizacje wpływają na stan jego portfela, a nie na widoczną poprawę stanu środowiska. W rezultacie wielu Niemców uważa, że organizacje środowiskowe nie reprezentują ich interesów, a swoje własne, nastawione na maksymalizację zysków.

Zobacz: Test Honda CR-V e:HEV

Tym samym w świadomości społeczeństwa są często gorzej oceniane nawet od przedstawicieli branży naftowej, którzy generując ogromne zyski ze sprzedaży paliw, przynajmniej nie dorabiają do tego kłamliwej ideologii. Jeśli zatem pojazdy elektryczne mają naprawdę poprawić stan środowiska naturalnego, to niezbędne są merytoryczne dowody na to, że to możliwe. Zwłaszcza w kontekście produkcji i recyklingu akumulatorów, które to gałęzie budzą największe emocje, zwłaszcza wśród przeciwników EV.

Dotacje na zakup aut elektrycznych to błąd?

Krecią robotę w popularyzacji pojazdów na prąd często robią dotacje rządowe, na co od początku zwracają eksperci z Niemiec, Francji czy Polski. Premia środowiskowa w Niemczech dla samochodów elektrycznych, której wartość dodana trafia do amerykańskich lub chińskich producentów, bo jest wypłacana niezależnie od miejsca produkcji, może być długofalowo kontrproduktywna dla gospodarki danego kraju. Zwłaszcza jeśli podobnie jak Niemcy jesteś Państwem bazującym na produkcji automobili. Ale osłabianie własnej gospodarki dotacjami na rzecz innych krajów to tylko jeden problem.

Zobacz: Volkswagen opracował wydajniejszy silnik elektryczny APP550!

Brak systemu racjonalnego odzyskiwania surowców ze zużytych baterii oraz zbyt niski poziom zaawansowanie technologicznego, które powodują, że zużyte baterie ponownie wysyłane są do Chin, w których zostały zakupione, oznacza podwójne dotowanie obcych Państw. I to takich, które nie przykładają wielkiej wagi do stanu środowiska naturalnego. W rezultacie Europa i jej mieszańcy ponoszą ogromne koszty transformacji energetycznej, a środowisko jest niszczone nową technologią (np. wydobycie metali ziem rzadkich), nad którą nie ma póki co kontroli. W połączeniu z brakiem popularyzacji wiedzy na temat produkcji pojazdów elektrycznych, w wyobraźni przeciętnego kierowcy tworzy się obraz chaosu, który nie tylko nie pomaga naszej Ziemi, ale wręcz ją niszczy.

Oczywiście problemów jakie trapią elektromobilność jest więcej, a nieprzychylność dla pojazdów elektrycznych wynika z braku popularyzacji wiedzy na ich temat. Póki jednak kierowcy nie otrzymają dowodów na to, że produkcja samochodów elektrycznych faktycznie nie jest większych obciążeniem dla środowiska przyrodniczego  niż spalinowych, a ich eksploatacja jest równie bezpieczna, póty z przestrzeni publicznej nie zniknie negatywne nastawienie do elektrycznych automobili. A to jest póki co naprawdę fatalne i trudne do porównania z czymkolwiek innym.

Zobacz: Stellantis i Nio podpisały umowę na wydobycie metali ziem rzadkich

2
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
0 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
2 Comment authors
Gośćemka Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Gość
Gość
Gość

My mamy prąd głównie z węgla. Po uwzględnieniu wszystkich sprawności od kotła w elektrowni do gniazdka w naszym domu, to otrzymamy zaledwie 30% energii końcowej . Energię tą dostarczamy do akumulatorów samochodu i jeśli dodamy sprawność samochodu, to w wyniku otrzymamy energię użyteczną może 15%, czyli tyle co parowozu Ty51 lub Pt47. – Kolejarz!

emka
Gość
emka

Nie wierze ze ludzie przesiada sie na elektryki. to jest kiepska technologia ktora nie rozwiazuje problemu. a gdzie transport ciezki, zbiorowy, lotniczy?

Aktualności