Wyższy podatek od auta służbowego uwzględnia moc silnika, a jednocześnie gloryfikuje samochody elektryczne. Większy podatek zapłacą bowiem użytkownicy modeli spalinowych. Polski Ład coraz bardziej uderza w polskie firmy, a nowy podatek w rynek samochodowy.
Polski Ład to termin, o którego znaczeniu dowie się niebawem każdy Polak. Narzuca on bowiem na przedsiębiorców tak poważne podatki i daniny, które wpłyną wyraźnie na podwyżki cen produktów. Rząd szukając pieniędzy do budżetu, przygotował w ramach PŁ wyższy podatek od auta służbowego. Co gorsza jego konstrukcja jest taka, że poniekąd zmusza przedsiębiorców do wyboru drogich samochodów elektrycznych. To z resztą kolejne narzędzie, jakim próbuje się wymusić na kierowcach odchodzenie od napędów spalinowych.
Podatek od samochodu służbowego
Warto zauważyć, że podatek od samochodów służbowych to nic nowego. Obowiązywał od lat. Problem polega na tym, że w przeszłości był jasny, klarowny i całkiem sensownie ustalony. Przepisy obowiązujące do końca 2021 roku mówiły wprost, że pracownik wykorzystujący służbowy samochód do celów prywatnych (np. po godzinach pracy), osiąga przychód, od którego należy zapłacić podatek. Ustalono wtedy, że przychód ten wynosi 250 albo 400 złotych miesięcznie, w zależności od pojemności silnika auta.
- 250 zł jeśli samochód służbowy posiada silnik o pojemności do 1600 cm3
- 400 zł jeśli samochód posiada silnik powyżej 1600 cm3 pojemności
Jeśli pracownik używał takiego pojazdu w określone dni miesiąca, to stawka podatku była dzielone w wysokości 1/30 wskazanych powyżej kwot. Pracodawca pobierał odpowiedni zadatek na poczet rocznego podatku dochodowego, który uszczuplał pensję pracownika. Jednak od stycznia 2022 roku o wysokości podatku decyduje moc silnika, a nie jego pojemność. Problem polega na tym, że wymyślone na nowo limity na pewno podniosą koszty, jakie ponosić będzie pracodawca, a w zasadzie pracownik.
Podatek od auta służbowego uzależniony od mocy silnika
Wprowadzając Polski Ład sytuacja się wyraźnie zmieni. Rząd uzależnił wysokość podatku od mocy silnika. W teorii ma to sens, bo w czasach downsizingu, mały silnik z turbo ma lepsze parametry niż duże, wolnossące jednostki. Do tego na rynku są już auta elektryczne, które nie posiadają parametru pojemność silnika. Ale na dobrym pomyśle się skończyło, bo zakresy mocy przyjęte przez rząd są śmiesznie. W zasadzie zmuszają pracodawcę do płacenia wyższego podatku. Niższy podatek dostępny jest dla niewielkiej grupy aut na rynku, która praktycznie nie jest używana na potrzeby firm. Kwoty podatku wyglądają tak:
- 250 zł miesięcznie – dla samochodów o mocy silnika do 60 kW,
- 400 zł miesięcznie – dla samochodów innych niż wymienione w pkt 1.
Jeśli weźmiemy do ręki kalkulator, to po przeliczeniu mocy z kW na KM okaże się, że niższy podatek dotyczy aut z silnikami o mocy do 81,6 KM. W rezultacie większość dostępnych obecnie w sprzedaży samochodów nie będzie mogła skorzystać z niższego podatku.
Zobacz: Test Skoda Octavia RS 2.0 TDI 4×4
Używane na szeroką skalę w firmach auta pokroju VW Caddy, Renault Kangoo czy Dacia Dokker mają silniki o większej mocy, rzędu 90-130 KM. Nawet 1-litrowe silniki Turbo stosowane w Dacii oferują moc powyżej 90 KM. Samochody typu Ford Fiesta, VW Polo, czy Skoda Fabia także sprzedawane są w wersjach o większej mocy. O silnikach w takich autach jak Octavia, Passat czy Mondeo nawet nie będziemy wspominać.
Niższy podatek od elektrycznych aut służbowych
Można by sądzić, że rząd postawił na ekologię. Jednak przywileje zostały przyznane wyłącznie pojazdom elektrycznym. Samochody z napędem hybrydowym będą objęte wyższym podatkiem, bo trudno znaleźć na polskim rynku hybrydy z tak słabymi silnikami. Jak się bowiem okazuje, podatek w kwocie 250 zł obejmuje:
b) pojazd elektryczny w rozumieniu art. 2 pkt 12 ustawy z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych (Dz. U. z 2021 r. poz. 110) lub pojazd napędzany wodorem w rozumieniu art. 2 pkt 15 tej ustawy;
W rezultacie decydując się na służbowe auto elektryczne, pracownik zapłaci niższy podatek od przychodu. Tyle że rodzaj prowadzonej działalności bardzo często skreśla elektryki z listy pojazdów, przy pomocy których może być ona prowadzona. O ile hybrydy, na ten moment potrafią faktycznie być narzędziem sprawnym i wyraźnie ograniczającym koszty prowadzenia działalności, o tyle na pojazdy elektryczne jest zdecydowanie za wcześnie.
Zobacz: Francja podnosi podatek od SUV-ów i aut dostawczych
Kolejny powód na to żeby kupować elektryki. Jak na początku nie byłem przekonany, to teraz coraz więcej jest głosów na tak. Generalnie polecałbym iść w kierunku fabryki Forda, a tu Ford Mustang Mach-E to model na każdą potrzebę;) Na auto służbowe, na co dzień sprawdzi się świetnie, przy wysokim zasięgu na jednym ładowaniu będzie wygodnym autem z osiągami jak na Mustanga przystało. 487km 3,7 do setki, a tu mamy elektryczny silnik, cichy, przyjazny środowisku.