Auta elektryczne zniszczą rynek motoryzacyjny? Szef koncernu Stellantis uważa, że elektryki są wprowadzane zbyt szybko na rynek i wręcz na siłę, przez co stanowią obciążenie dla producentów. Nie są równie wszechstronne co samochody spalinowe, przez co słabiej się sprzedają i potrzebują kosztownej infrastruktury. Ale to nie wszystko.
Impet z jakim promowane są auta elektryczne na całym świecie jest niesamowity. Co chwila pojawią nowe modele na prąd, a redakcyjne skrzynki mailowe zapychają się kolejnymi newsami na ich temat. Niestety dużo wolniej rozwija się infrastruktura dla tego typu aut i nadal są spore problemy z ich eksploatacją. Mimo że pojazdów tych jest nadal niewiele na polskim rynku, to już teraz są problemy z odpowiednią liczbą ładowarek dla nich czy dostępnością wolnych miejsc do ładowania. Do tego czas ładowania nadal potrafi być zbyt długi. Zima pokazuje też kolejne mankamenty tego typu pojazdów oraz elementy niezbędne w nich do udoskonalenia.
Auta elektryczne – niska jakość produkcji i problemy z bezpieczeństwem
Samochody elektryczne są trudne w produkcji. Zmorą takich pojazdów są problemy z potencjalnym ryzykiem pożaru. Im bardziej zaawansowana konstrukcja z potężniejszym zestawem akumulatorów, tym większe ryzyko pożaru. Do tej pory koncerny mają z tym problem i to ci najbardziej prestiżowi. Tylko w ostatnich miesiącach do serwisów wzywano elektryczne Audi, elektryczne Mercedesy czy także popularne elektryczne Hyundaie, które mogły się zapalić. Problem z przegrzewającymi się bateriami dotyczył też modeli hybrydowych BMW, Audi czy Forda.
Co gorsza samozapłony pojazdów elektrycznych zauważono także we flotach miejskich autobusów, co przyczyniło się do ograniczenia ich wykorzystania. Chevrolet z kolei wstrzymał produkcję elektrycznego Bolta, bo nie wiedział, co jest przyczyną jego pożarów w tym modelu. Podobne problemy miała też wielokrotnie Tesla, o czym pisał już chyba cały świat. Co jeszcze ciekawsze, mimo sporych problemów z wdrażaniem elektryfikacji, producenci elektrycznych modeli wydawali się mówić jednym głosem, że to jest przyszłość.
Szef Stellantis przeciwny szybkiej elektryfikacji
Okazuje się jednak, że coraz potężniejsze persony w świecie motoryzacji śmiało mówią o problemach dotyczących zbyt szybkiej elektryfikacji rynku samochodowego. Na chwilę szczerości zdobył się niedawno Carlos Tavares, dyrektor zarządzający koncernu Stellantis. W wywiadzie dla Reutersa powiedział, że naciski na producentów, aby przyspieszyli elektryfikacji motoryzacji, zagrażają jakości pojazdów (nawiązanie do pożarów elektryków) oraz miejscom pracy. Ale co ważniejsze zauważył, że koszty przechodzenia na elektromobilność wyraźnie wykraczają poza możliwości branży motoryzacyjnej. Są one jeszcze wyższe teraz, gdy świat ma problemy z dostępnością surowców naturalnych czy półprzewodników. Jak zauważa Tavares:
O jakiej klasie średniej mowa? W modelu post-radzieckim jest oligarchia i chołota. Po środku nic…
Miałem przez 2 tygodnie elektryczną Skodę Enyaq i to jest dramat a nie auto. Zasięg duży ale czas ładowania potwornie dlugi. Do tego trzeba czekać na ładowarki. Niedaleko domu mam 2 i siedziałem pamięta w piątek w domu czekając aż się zwolni bym mógł pojechać i podladowac. Poza tym regułą jest że ładowarki niby są wolne w aplikacji A tak naprawdę są zajęte nadal przez elektryka który tylko się już nie ładuje, ale nadal zajmuje miejsce. Pomijam fakt że przy -3 stopniach pojawił się komunikat ostrzegawczy o szybszym rozładowaniu się baterii. Skoda na prąd to mżonka. I do tego ma… Czytaj więcej »