Renault i Dacia chcą wprowadzić ogranicznik prędkości maksymalnej w ich samochodach. Auta spalinowe nie pojadą szybciej niż 180 km/h, a modele elektryczne rozpędzą się maksymalnie do 160 km/h. W teorii chodzi o bezpieczeństwo, w praktyce o coś więcej. O coś, na czym obie firmy po prostu zarobią.
Nie da się ukryć, że pod pretekstem bezpieczeństwa, coraz mocniej ograniczane są swobody obywatelskie. Panika wywołana COVID-19 spowodowała, że wszelkie restrykcje nakładane na społeczeństwa, są zaskakująco łatwo wprowadzane. W świecie motoryzacji też można dostrzec, jak bardzo ogranicza się wpływ kierowcy na prowadzenie auta. I nie chodzi tu tylko o niewyłączalne systemy bezpieczeństwa, ale bardziej o restrykcje dotyczące możliwości wjazdu samochodem spalinowym do określonych stref miejskich, a tym samym wpływie na decyzję o wyborze nowego auta. Do tego coraz częściej mówi się o wprowadzeniu systemów śledzących zachowania kierowców na drodze, które będą potem wykorzystywane do wyceny składki ubezpieczeniowej pojazdu. Pewnym kamyczkiem do tego wszystkiego są też ograniczniki prędkości, które obecnie są wprowadzane w kontekście prędkości maksymalnej, ale z czasem zostaną rozszerzone na inne obszary jazdy. Tego możecie być pewni.
Ogranicznik prędkości w Renault i Dacii
Pierwsze rygorystyczne ograniczniki prędkości wprowadziło Volvo, w których to autach nie da się pojechać szybciej niż 180 km/h. Teraz do tego pomysłu przekonało się Renault i należąca do niego Dacia. Ich spalinowe samochody nie pojadą szybciej niż 180 km/h, a elektryczne rozpędzą się maksymalnie do 160 km/h. W teorii wydawać się może, że chodzi o bezpieczeństwo, ale to raczej tylko pretekst. Kierowcy jeżdżący z prędkościami powyżej 180 km/h są w zdecydowanej mniejszości na drogach. Wypadki, co widać nawet na tysiącach nagrań pochodzących z kamer samochodowych, zdarzają się najczęściej przy prędkościach znacznie niższych.
Prawdziwym celem wprowadzania ograniczników prędkości w autach osobowych wydają się być kwestie finansowe. Samochody, które mogą jeździć szybko, muszą mieć odpowiednio zaprojektowane podzespoły do takiej jazdy. Im wyższa szybkość auta, tym wyższej jakości muszą być części zastosowane w pojeździe. Najprostszym przykładem są opony, które im mają wyższy wskaźnik prędkości, tym są droższe. Co więcej cześć z tych opon jest specjalnie zaprojektowana do długotrwałej jazdy z wysokimi prędkościami. Skoro te prędkości będą nieosiągalne, będzie można stosować tańsze opony niższej jakości. Biorąc pod uwagę niższe koszty produkcji i tę samą, albo wyższą ceną auta, finalnie zysk firmy będzie wyższy.
Zobacz: Ogranicznik prędkości do 180 km/h w autach Volvo od 2020 roku!
Zupełnie jakby nasi politycy zaprejoktowali te zmiany.
realia będą takie: ograniczą prędkość w pojazdach, zastosują tańsze komponenty a cena pojazdów zostanie na tym samym bądź wyższym poziomie. Dodam tylko, że rozmawiając z przedstawicielami producentów tarcz hamulcowych, komponentów zawieszenia można dojść do wniosku że ze względu na koszty i tak są one dostosowane do prędkości max autostradowych czyli do 140km/h w Polsce. Producent pojazdów zakłada, że ilość kierujących przekraczających te prędkości i używająca w trybie ciągłym układu hamulcowego np 10x z rządu hamowanie z 200km.h do np 90 jest tak marginalna że biorą potencjalne skutki na klatę i instalują tańsze układy wytrzymujące normalna eksploatację. W klasie sportowej i… Czytaj więcej »
Ciekawe, czy RS-y też będą na drewnianych klockach lecieć po torze? 😉 Nie da się ukryć, że na tych regulacjach skorzystają wszyscy, poza kierowcami.