REKLAMA

Alpine A110S – przeprowadziliśmy jego test na torze w trakcie Alpine Experience

Autor: Daily Driver · Zdjęcia: DailyDriver.pl/LUKE_DANILOWICZ · Dodane: 8 lipca 2021
Zobacz także:
Przelicznik mocy » Auto z Niemiec »

Alpine A110S to auto, które w teorii ma być samochodem sportowym do jazdy na co dzień. Postanowiliśmy sprawdzić co potrafi na torze, w ramach imprezy Alpine Experience. Była to dla nas okazja do bliższego poznania auta, które jest w Polsce prawdziwym białym krukiem.

Alpine A110 to samochód, który z początku może się wydawać jedynie dziełem wysublimowanego marketingu, za którym idą wielkie slogany i „brand”, a niekoniecznie technika. Marka wskrzeszona przez Renault, stworzyła auto o niezwykłym podobieństwie do protoplasty, ale pod ciekawym nadwoziem ukryła silnik z popularnego Megane RS. Całość zwieńczyła ceną na poziomie ćwierć miliona złotych (a w topowych wersjach nawet 350 tys. zł). Co prawda auto ma tylny napęd i silnik umieszczony centralnie, ale nie ma szpery, a moc na poziomie zaledwie 252 KM nie robi wrażenia w czasach, gdy hot hatche pokroju AMG A45 S oferują ponad 420 KM i zaawansowany napęd na cztery koła w standardzie.

Dlatego żeby zweryfikować możliwości Alpine A110 wybraliśmy się na tor Modlin, aby odbyć jazdy testowe w ramach Alpine Experience. Udział w takim wydarzeniu na torze kosztuje 1000 zł i wziąć może w nim udział każdy, kto jest zainteresowany modelem A110. My sprawdziliśmy wersję „S”, która ma kilka istotnych uprawnień względem bazowej odmiany.

Alpine A110 czyli coupe z dwoma bagażnikami

Na pewno nie można odmówić Alpine A110S obłędnego designu. Boczna linia nadwozia z idealnymi proporcjami między przednią i tylną częścią, to chyba najlepsze co można dostać dziś na rynku coupe. Do tego samochód jest niezwykle niski i krótki, ale mimo kompaktowych kształtów, wyposażony w aż 2 bagażniki. Niestety są one bardzo małe.

Ten pod przednią maską pomieści dużą walizkę o wadze do 40 kg, a ten tylny mniejsze drobiazgi. Łatwo przy tym zauważyć, że nie ma tutaj bezpośredniego dostępu do silnika. Żeby dostrzec jego fragment, trzeba unieść tylna szybę i rozmontować podszybie. Na szczęście płyny eksploatacyjne można uzupełniać bez tej całej „gimnastyki”.

Wnętrze Alpine A110S

Osobliwe jest wnętrze Alpine A110S. Choć nie brakuje tutaj ciekawych materiałów, w tym sporej ilości prawdziwego włókna węglowego, to plastiki na pewno nie rzucają na kolana jakością, a do tego widać pewne zapożyczenia z Renault. Nie jest to w żadnym wypadku poziom Porsche Caymana, więc entuzjaści pieszczenia swoich opuszek palców wysublimowanymi materiałami mogą nie być w pełni usatysfakcjonowani. Zaskakujące są fotele Sabelt, które możemy regulować tylko do przodu lub do tyłu. Dostępny jest oczywiście większy zakres regulacji, ale niezbędny jest do tego … śrubokręt! Podobnie jak w autach wyścigowych, fotele ustawia się raz pod konkretnego kierowcę i dalsze korekty nie powinny być potrzebne.

Trzeba jednak przyznać, że ustawienie „standardowe” okazuje się nad wyraz uniwersalne. Mierząc 185 cm wzrostu, w zasadzie nie potrzebowałem niczego więcej poza przesunięciem fotela do tyłu. Kabina nie jest przy tym tak klaustrofobiczna i ciasna jak np. w Maździe MX-5 NC, a zakres ruchów jest całkiem swobodny (przy wadze 93 kg).

Na torze czyni cuda

Ale najważniejsza jest jazda. A to właśnie ona okazała się tym, co zmieniło mój sposób postrzegania Alpine A110S. Nie chodzi o to, że auto powyżej 100 km/h wyrywa do przodu z takim impetem, jakby za plecami pracowały nie 292 a 450 konie mechaniczne, ani że mimo braku szpery potrafi wychodzić z łuku niezwykle płynnymi „slajdami”. Nie. Alpine A110S jest tak niewyobrażalnie posłusznym i skorym do zmiany kierunku autem, że trudno go porównać do czegoś innego. Abstrakcyjnie niska masa, w połączeniu z centralnie umieszczonym silnikiem, tworzą genialną mieszanką do jazdy po winklach.

Zobacz: Test Ford Mustang GT 5.0 V8 Facelifting

Najpierw niesamowicie lekki przód ochoczo zmienia kierunek jazdy, po czym mocniej dociążona tylna oś posłusznie ustawia się lekko na zewnętrzną zakrętu, aby kierowca mógł pokonać go z niesamowitą łatwością, szybkością i w pełni kontrolowaną nadsterownością. Nawet jeśli przesadzisz z prędkością czy opóźnieniem hamowania, to dzięki tej niskiej masie i niezwykłemu balansowi, możesz znaleźć „furtkę ratunkową” i poprawić tor jazdy.

Zobacz: Najlepsze opony letnie w 2021 roku? Test modeli UHP i UUHP!

Genialne jest także hamowanie. Odpowiednio dozując siłę hamowania, można nawet korygować tor jazdy w szczycie zakrętu, bawiąc się przenoszeniem balansu na winklach i zwiększając lub zmniejszając w ten sposób zacieśnienie łuku. Alpine A110S to nie tylko pocisk, katapultujący się 0-100 km/h w 4,4 s, ale przede wszystkim mistrz zakrętów. I co najważniejsze, łatwość z jaką pozwala się prowadzić sprawia, że jest niesamowicie skuteczny w jeździe torowej nawet w mniej doświadczonych rękach.

Alpine A110S od strony technicznej

Żeby uzyskać taki efekt Alpine A110S został zaprojektowany od podstaw jako auto sportowe. Lekkie, wykonane w 96% z aluminium nadwozie (1114 kg), płyta podłogowa połączona z karoserią, zbiornik paliwa i silnik rozmieszczone po dwóch przeciwstawnych stronach tylnej osi, dach z włókna węglowego (- 1,9 kg), idealnie płaska podłoga jak w bolidzie F1 oraz schowany pod tylnym zderzakiem dyfuzor. Efekt? Niesamowity stosunek mocy do masy na poziomie 3,8 kg/KM, niski współczynnik oporu aerodynamicznego Cx=0,32 i duża siła docisku bez zewnętrznych spojlerów. Przy 250 km/h dyfuzor dociska auto z siłą 85 kg, natomiast podłoga generuje wtedy docisk na poziomie 190 kg!

Do tego Alpine A110 w wersji S ma wyraźnie zmodyfikowane podwozie. Sztywniejsze o 50% sprężyny, inaczej zestrojone pod nie amortyzatory, o 100% sztywniejsze stabilizatory i obniżone o 4 mm zawieszenie. Jednak najciekawsze jest to, że mimo tych zmian, Alpine nie jest twarde i spokojnie wybiera nawet wysokie tarki na torze. Taki był przecież cel jego konstruktorów – stworzyć auto sportowe, którym można swobodnie jeździć na co dzień.

Wisienką na torcie jest turbodoładowany silnik 1.8 TCe o mocy 292 KM. Nie jest to może jakaś innowacyjna konstrukcja, nie rzuca na kolana swym dźwiękiem i ma tylko 4 cylindry, ale do tego auta po prostu pasuje. Dzięki zwiększonemu o 0,4 bara doładowaniu motor jest o 40 KM mocniejszy niż w wersji A110, maksymalny moment obrotowy (320 Nm) generuje od 2 aż do 6,4 tys. obr./min, a do tego dzięki aktywnemu układowi wydechowemu brzmi on zupełnie inaczej niż w Megane RS (kompletnie inna ścieżka dźwiękowa). Wyrywa do przodu z ogromnym impetem, ma siłę jak tur, a kompaktowe kształty i umieszczenie go za plecami kierowcy zapewniają mu niesamowite wrażenia z jazdy, zwłaszcza na zakrętach. A co najważniejsze, mimo że to silnik turbo, to pozwala płynnie dozować moc bez irytującego zrywania przyczepności tylnych opon.

Alpine A110S dowiódł swojej klasy na torze, gdzie niska masa w połączeniu ze świetnym balansem i mocnym silnikiem turbo czyniły cuda. Pytanie jednak brzmi, czy auto jest równie udane w jeździe poza autodromem? W końcu idealny daily driver, to auto łączące sportowy charakter z funkcjonalnością na co dzień. Postaramy się to sprawdzić w trakcie dłuższego testu, bo od strony sportowej Alpine zrobiła na nas niesamowite wrażenie.

Zobacz: Sportowy Peugeot 508 PSE o mocy 360 KM – sprawdziliśmy go na torze!

6
Dodaj komentarz

avatar
4 Comment threads
2 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
5 Comment authors
focuspiwoDaily DriverTomMarina Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
focus
Gość
focus

A co tym getragiem (skrzynia biegów)? Podobno przegrzewa się i 2 kolek nie da zrobić? Poprawili coś?

piwo
Gość
piwo

szkoda tylko ze ta przewaga gdzies znika na tle megane.
https://www.youtube.com/watch?v=PXsv6apQEho&ab_channel=AutoCentrum.pl

Tom
Gość
Tom

Dobrze sie to czyta, oprawa wizualna tez niczego sobie, pozdrawiam.

Marina
Gość
Marina

Świetna maszyna. Jak często są te jazdy na torze? Kiedy kolejna runda?

Aktualności