Prawo jazdy kategorii B pozwoli na kierowanie autami o dopuszczalnej masie całkowitej do 4250 kg. Takie zmiany zakłada projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym. Jest jeden haczyk. Przepisy dotyczyć pojazdów o napędzie alternatywnym czyli pojazdów elektrycznych, wodorowych oraz zasilanych gazem CNG.
Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad szeroką nowelizacją ustawy o transporcie drogowym. Ma ona obejmować kilka istotnych kwestii. Jak już informowaliśmy, zmianie ulec mają m.in. okresowe szkolenia kierowców zawodowych, które będzie można wykonać na odległość, a do tego przeobrażeniu ulegnie ich zakres. W ramach nowelizacji resort przygotował także zmiany w zakresie pojazdów, jakie będzie można prowadzić posiadając prawo jazdy kategorii B. To istotna nowość, mająca być rozwinięciem ustawy o elektromobilności. Dlaczego?
Prawo jazdy kat. B na busy o DMC do 4,25 tony
Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym zakłada powiększenie dopuszczalnej masy całkowitej (DMC) pojazdu, który można prowadzić mając prawo jazdy kat. B z 3500 kg do 4250 kg. Ale rozszerzenie tego zakresu dotyczy się tylko aut wyposażonych w napęd elektryczny, wodorowy albo zasilany gazem CNG (sprężony gaz ziemny). Widać zatem wyraźnie, że mowa jest o samochodach, które wykorzystują tzw. paliwa alternatywne, jak określono je w ustawie o elektromobilności z 11 stycznia 2018 roku. W zdecydowanej większości chodzi przede wszystkich o auta dostawcze i busy.
Ministerstwo Infrastruktury planuje wdrożyć nowe przepisy od maja 2021 roku. Tym samym jest to kolejne działanie mające promować przede wszystkim samochody elektryczne. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że na chwilę obecną w Polsce nie ma stacji tankowania aut wodorem, a punkty dystrybucji gazu CNG są tak nieliczne, że również trudno mówić w tym przypadku o jakiejkolwiek użyteczności tego typu paliwa. Ze stacji CNG korzysta przede wszystkim transport komunikacji miejskiej w wybranych miastach.
Zobacz: Klauzula napraw – co to takiego i jakie korzyści daje w trakcie naprawy auta?
Być może nowe przepisy zachęcą dystrybutorów paliw do tworzenia nowych stacji gazu CNG, tym bardziej, że wiele firm oferujących auta dostawcze coraz mocniej angażuje się w produkcję aut zasilanych tym paliwem. Jeden z czołowych producentów tego typu pojazdów, firma Iveco, bardzo mocno od lat stawia na silniki zasilane gazem CNG nie tylko w dużych ciągnikach, ale i w mniejszych autach dostawczych (np. Iveco Daily 3.0 Natural Power dysponujące mocą 136 KM)
Elektryczne busy bardzo drogie
Warto też zauważyć, że nowe przepisy powstają po to, aby umożliwić jazdę tzw. autami ekologicznymi bo „przekroczenie DMC wynika w ich przypadku z zastosowania paliw alternatywnych”, czyli z zastosowanych przede wszystkich baterii. Jednak w przypadku elektrycznych samochodów dostawczych, wysoka waga to szczegół. Problemem numer jeden jest ich cena, zasięg i czas ładowania. Dlatego trudno na tę chwilę traktować te pojazdy jako rozsądne narzędzia do prowadzenia działalności. Dla przykładu mocno reklamowany w ostatnich tygodniach Volkswagen e-Crafter kosztuje uwaga 338 949 zł, ma moc 136 KM, a czas ładowania ze zwykłego gniazdka to 17 godzin (z wallboxem to 5 godzin i 20 minut). Do tego zasięg tego auta to zaledwie 173 km. I to tylko teoretycznie. Dla porównania podstawowy Crafter kosztuje 111 tys. zł, a jego odpowiednik spalinowy 138 tys. zł (35-tka, L3H3, 2.0 TDI 140 KM). W cenie jednego e-Craftera można mieć 2 spalinowe.
Przy tej całej trosce o ekologię zadziwia jedno – czemu nie są premiowane auta zasilane gazem LPG? Przecież dostępność stacji z tym paliwem jest ogromna, a do tego nie brakuje firm, które oferują możliwość przerobienia auta na gaz LPG. Być może jest tak dlatego, że wcale nie o środowisko chodzi...
Zobacz: Francja podnosi podatek od SUV-ów i aut dostawczych
Dodaj komentarz