Rada UE nie zatwierdziła decyzji o wprowadzeniu zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku. Spotkanie członków Rady, które miało być formalnością zostało odwołane, z uwagi na ryzyko odrzucenia nowych przepisów dotyczących bezemisyjnego transportu.
Przywódcy krajów Unii Europejskiej i Parlament Europejski osiągnęli konsensus w październiku ubiegłego roku w sprawie zakazu sprzedaży samochodów napędzanych paliwami kopalnymi i ustalili termin jego wejścia na rok 2035. Niemiecki minister transportu, Volker Wissing, wyraził jednak sprzeciw wobec zakazu sprzedaży, argumentując, że Komisja Europejska nie przedstawiła jeszcze projektu nowych przepisów i nie wyjaśniła, jak auta osobowe i dostawcze napędzane paliwami neutralnymi dla klimatu mogą być rejestrowane w UE po 2035 roku. Mimo to, zaplanowane na 7 marca głosowanie Rady Unii Europejskiej, zatwierdzające zmiany prawne, uznawane było za formalność. To jednak się nie odbyło z uwagi na duże ryzyko odrzucenia rozporządzenia. Dlaczego?
Rada UE zatwierdza decyzje większością kwalifikowaną
Wbrew obiegowej opinii, zakaz sprzedaży aut spalinowych nie został prawnie zatwierdzony. Co prawda 14 lutego tego roku stosunkiem głosów 340 do 279 (przy 21 głosach wstrzymujących) europosłowie zatwierdzili porozumienie z Radą Unii Europejskiej w sprawie zmiany norm emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych, ale póki co rozporządzenie nie zostało zatwierdzone przez samą Radę. Głosowanie mające być czystą formalnością zostało przełożone z 7 marca na bliżej nieokreślony termin. Dlaczego? Otóż istniało duże prawdopodobieństwo, że Rada nie zdobędzie wymaganej większości kwalifikowanej. A mówimy tu o poparciu wniosku przez 55% członków Rady, co w praktyce oznacza 15 z 27 państw, reprezentujących co najmniej 65% ludności Unii.
Co jeszcze ważniejsze, a rzadko podkreślane w mediach, zablokować decyzję mogą co najmniej cztery kraje (reprezentujące co najmniej 35% ogółu ludności UE). I właśnie w tym aspekcie jest problem, bo nie wszystkie kraje chcą poprzeć unijny zakaz sprzedaży aut spalinowych. Przeciwna pomysłowi jest nie tylko Polska czy Bułgaria, ale też Czesi, Niemcy i Włosi. Nasi zachodni sąsiedzi chcą ugrać jak najwięcej na paliwach syntetycznych, których są potentatem w produkcji i zamierzają wymusić na UE ich zatwierdzenie jako paliw alternatywnych neutralnych dla klimatu. Bez tego, nie zgodzą się na wprowadzenie zakazu dla tzw. spalinówek. Także Włosi, na czele z Matteo Salvinim, wicepremierem i ministrem transportu, z zadowoleniem przyjęli opóźnienie w głosowaniu. Najprawdopodobniej i oni zamierzają przeforsować swoje pomysły w zakresie przyszłego transportu samochodowego w Europie.
Czy zakaz wejdzie w życie w 2035 roku? Być może, ale teraz trwają zakulisowe ustalenia co do ostatecznych zapisów rozporządzenia. Od nich będą zależeć interesy i zyski najważniejszych graczy na arenie motoryzacyjnej w Europie.
Zobacz: Włoski rząd chce, by superauta były produkowane z silnikami spalinowymi!
Dodaj komentarz