Analizują wypadki drogowe można zauważyć, że auta elektryczne powodują dwa razy więcej wypadków niż spalinowe. A w zasadzie nie auta, tylko ich kierowcy mający problem z ich prowadzeniem. Towarzystwo AXA, należące do firmy UNIQA, przedstawiło dane świadczące o tym, że kierowanie autem elektrycznym stanowi większe zagrożenie niż spalinowego. Dlaczego kierowcy aut elektrycznych powodują więcej wypadków na drogach?
W świadomości wielu osób, auta elektryczne kojarzą się ze spokojną i płynną jazdą, mającą służyć ekologii, ekonomii i bezpieczeństwu. Jednak statystyki, jakie przedstawiła firma ubezpieczeniowa AXA, należąca do TU UNIQA, świadczą o czymś zgoła odmiennym. Okazuje się, że kierowcy aut elektrycznych nawet dwa razy częściej powodują wypadki drogowe niż „spalinowi odpowiednicy”. Nie tyle uczestniczą w nich, ale je powodują.
Kierowanie autem elektrycznym jest bardziej niebezpieczne?
Statystyki szkód komunikacyjnych towarzystwa ubezpieczeniowego AXA pokazują problemy, z jakimi mierzą się kierowcy aut elektrycznych. Zgodnie z danymi, kierowcy samochodów elektrycznych powodują o około 50% więcej kolizji z uszkodzeniami własnego pojazdu niż w przypadku aut z konwencjonalnymi silnikami spalinowymi (10,1% wobec 6,7%, czyli 1,5 razy więcej). Z kolei po zawężeniu raportu do wysokowydajnych, mocnych wersji aut elektrycznych (które stanowią większość w tym segmencie), wskaźnik ten rośnie ponad 2 razy (16,% wobec 6,2% czyli 2,62 razy) w stosunku do aut spalinowych przeciętnej mocy (niesportowych). W rezultacie przedstawiciele AXA twierdzą, że kierowcy „elektryków” powodują średnio nawet dwa razy więcej kolizji (2,06 razy).
Zobacz: Testowe BMW iX spowodowało śmiertelny wypadek w Niemczech!
Ale statystyki dotyczące samochodów elektrycznych pokazują również wyższe liczby roszczeń odszkodowawczych. Nawet porównując mocne wersje napędowe aut spalinowych i elektrycznych, pojazdy na prąd powodują o 30% więcej uszkodzeń innym pojazdom niż ich odpowiedniki z napędem konwencjonalnym.
Czy to „efekt overtapping”?
Biegły powypadkowy Michael Pfäffli, kierownik ds. badań i zapobiegania wypadkom w AXA Insurance, podejrzewa, że główną przyczyną większej częstotliwości uszkodzeń samochodów elektrycznych jest ich zdolność do gwałtownego przyspieszania. Jest ono niemal natychmiastowe i bardzo mocne. Jest tak różne od tego, do czego przyzwyczaiły nas spalinowe auta, nawet o dużej mocy, że mówimy już o tzw. efekcie overtapping. Brak opóźnienia na linii silnik-skrzynia biegów, wydajniejsze przenoszenie mocy na koła czy brak odgłosu pracującego silnika, przyczyniają się do kolizji, w trakcie których kierowcy nie są świadomi tego co się dzieje.
Co więcej, piętą achillesową aut elektrycznych jest potężna masa aut, będąca efektem nie tylko ciężkich akumulatorów, ale i konstrukcji zabezpieczających je na wypadek zdarzenia. Nadwozie w rejonie akumulatora jest zwykle bardzo dobrze chronione dodatkowymi wzmocnieniami. Podwozie jest natomiast zwykle zabezpieczone za pomocą np. płyty wykonanej z tytanu lub podobnego materiału. To podnosi masę auta. Test zderzeniowy między VW E-Golf a VW Golf 7 z konwencjonalnym napędem pokazał, co może to oznaczać dla pasażerów pojazdu spalinowego. Oba auta mają te same wymiary, ale model spalinowy jest o 400 kilogramów lżejszy – i dlatego doznaje wyraźnie większych uszkodzeń po zderzeniu z prędkością 50 km/h. Pocieszające jest to, że kabina pasażerska w Golfie z silnikiem spalinowym pozostała nienaruszona po wypadku, dzięki czemu osoby na pokładzie są zdaniem inżynierów równie dobrze chronione, jak w cięższym samochodzie.
Brak zwiększonego ryzyka pożaru?
Podwyższone ryzyko pożaru, które często jest wskazywane przez sceptyków aut elektrycznych, nie zostało jeszcze zweryfikowane statystycznie. Według danych AXA, tylko 5 na 10 000 samochodów ulega pożarowi trakcie wypadku, a przypadki te występują dość podobnie zarówno wśród spalinowych, jak i elektrycznych aut. Jest jednak jedna, wyraźna różnica między nimi:
Jeśli wybuchnie pożar auta elektrycznego, jego ugaszenie jest dużo trudniejsze, w zasadzie niemożliwe z powodu tak zwanej niestabilności termicznej, tj. wypalania się ogniw akumulatora. Muszą się one wypalić we własnym zakresie i trwa to nawet kilka dni
Inżynierowie z AXA zwrócili uwagę trzy lata temu na to, że pożarów pojazdów elektrycznych nie da się ugasić bezpiecznie, szybko, w sposób przyjazny dla środowiska i oszczędny. Nadal nie ma na to zadowalającego rozwiązania. Służby ratunkowe często nie są w stanie dostać się akumulatora, aby móc go ugasić, zanim pożar rozprzestrzeni się w dużej mierze w niekontrolowany sposób.
Zobacz: Szef Stellantis: auta elektryczne zabiją rynek samochodowy w Europie
Dodaj komentarz