Czy kupując Ferrari nie można go sprzedać za szybko? Wszystko zależy od umowy. Diler z USA pozwał klienta za to, że ten za szybko sprzedał Ferrari, jakie u niego kupił. I wbrew pozorom, takie działanie stosują też inne firmy samochodowe, także te działające w Polsce. Dlaczego?
Dealer Ferrari z Houston pozwał Todda Carlsona, byłego właściciela modelu Ferrari Purosangue, za złamanie warunków umowy, która zakazywała sprzedaży pojazdu w ciągu pierwszych 18 miesięcy od jego zakupu. Samochód, odebrany w czerwcu 2024 roku, został sprzedany wcześniej, co spotkało się ze stanowczą reakcją dealera, który podjął kroki prawne.
Umowa zakazuje zbyt szybkiej sprzedaży Ferrari
Strona pozywająca twierdzi, że Carlson podpisał umowę, zgodnie z którą przed sprzedażą Purosangue osobie trzeciej, musiał najpierw zaoferować pojazd do odkupu dealerowi Ferrari z Houston. Zapis ten miał na celu ochronę interesów firmy reprezentującej włoską markę z Maranello. Gdyby warunki umowy zostały dotrzymane, dealer miałby możliwość odkupienia auta po niższej cenie, co pozwoliłoby mu następnie z łatwością znaleźć nowego nabywcę. Umowa przewidywała również, że w przypadku naruszenia tych zapisów, Ferrari Houston otrzyma zysk z ewentualnej sprzedaży oraz pokrycie kosztów prawnych.
Zobacz: Ponad 30% nowych klientów Ferrari to ludzie młodzi!
Większość nabywców może swobodnie dysponować swoimi nowymi pojazdami, jednak w przypadku samochodów egzotycznych lub limitowanych modeli premium, producenci często wprowadzają ograniczenia. Ma to na celu ochronę przed tzw. flipperami, czyli osobami kupującymi samochody w celu ich szybkiej odsprzedaży z zyskiem. W przeszłości zdarzały się przypadki odsprzedaży nawet miejsc w kolejce do zakupu tych wyjątkowych aut. Tego typu zakazy są jednak stosowane też obecnie nawet wśród marek popularnych (np. Volkswagen), co także ma chronić interesy dilera.
Czy diler może zabronić sprzedaży auta?
Sprawa Carlsona wywołała dyskusję w internecie na temat tego, czy dealerzy nie próbują zbyt mocno kontrolować tego, co dzieje się z pojazdami po ich sprzedaży. Niektórzy uważają, że to nadmierna ingerencja w prywatną własność, jednak z drugiej strony, w przypadku aut takich jak Purosangue, które są wyprzedane na długo przed premierą, łatwo przewidzieć, że ich wartość na rynku wtórnym będzie wyższa niż cena zakupu. To stwarza możliwość szybkiego zysku, co producenci starają się ograniczyć. Trzeba pamiętać, że tego typu zapisy w umowach mają chronić interesy dilera i ograniczyć zjawisko reeksportu na rynki, gdzie dany model jest znacznie droższy. Szanse, że diler wygra proces z klientem, są jednak niewielkie.
Zobacz: Zakaz sprzedaży aut spalinowych będzie przesunięty w czasie?
Dodaj komentarz