Pianka naprawcza nazywana też łatką w sprayu nie jest lubiana w żadnym zakładzie wulkanizacji. Używana jako zamiennik koła zapasowego ma szereg zalet, ale także i poważnych wad. Dlaczego korzystanie z niej może przysporzyć nam kłopotów? Kiedy warto z niej skorzystać?
Coraz więcej nowych samochodów wyjeżdża z salonu bez koła zapasowego. Już tylko nieliczni producenci, tacy jak np. KIA, oferują w zestawie piąte koło identyczne z tymi na jakich auto opuściło salon (nawet jeśli jest to niskoprofilowa opona na alufeldze). Jego miejsce najczęściej zastępuje albo dojazdówka, albo co gorsza zestaw naprawczy. Ten ostatni, oparty na piance w sprayu i kompresorze pompującym ją do wnętrza opony, okazuje się wyjątkowy niewdzięczny w użytkowaniu. Wielu specjalistów wręcz odradza korzystanie z niego! Dlaczego?
Zobacz: Migająca kontrolka hamulca ręcznego – przyczyny awarii
Pianka naprawcza stosowana w zestawach naprawczych kół stanowi tylko doraźne rozwiązanie problemu uszkodzonej opony. Wpuszczona do jej wnętrza uszczelnia tylko nieduże, co najwyżej 6-milimetrowe uszkodzenia, powstałe wyłącznie na bieżniku opony. Jeśli przebiciu uległ jej bok, wtedy trzeba zaniechać używania pianki! Jazda z tak naprawioną oponą grozi jej rozerwaniem. Warto także pamiętać, aby po załataniu nieszczelności, od razu udać się do najbliższego zakładu wulkanizacyjnego. Pianka naprawcza nie pozwala utrzymać właściwego ciśnienia powietrza w kole, a jej trwałość jest bardzo ograniczona (zwłaszcza przy niskich temperaturach). Nie obędzie się zatem bez wizyty warsztacie wulkanizacyjnym. Właściciela auta może tam jednak czekać niemiła niespodzianka.
Zobacz: Kiedy warto wymienić opony letnie na zimowe?
Warsztaty wulkanizacyjne niechętnie naprawiają opony załatane pianką naprawczą. Po pierwsze wydłuża ona czas naprawy, bowiem wymaga dokładnego oczyszczenia opony i felgi z resztek pianki a po drugie, jej opary są trujące i szkodliwe dla zdrowia! Oparta jest ona bowiem najczęściej na amoniaku i acetonie, których opary są toksyczne.
Zobacz: Łańcuchy śniegowe – kiedy je założyć? Jak je dobrać?
Co więcej, zawartość wypełnionej pianką opony jest łatwopalna, a w skrajnych przypadkach nawet wybuchowa, dlatego koniecznie trzeba poinformować pracownika wulkanizacji o zastosowanym preparacie. Istnieje zatem duże ryzyko, że warsztat nie naprawi opony i od razu zasugeruje zakup innej. W rezultacie i tak będziemy zmuszeni do nabycia piątej opony i poniesienia dodatkowych kosztów związanych z przełożeniem jej na starą felgę.
Zobacz: Auto nie przeszło przeglądu technicznego – co robić dalej?
Główne wady stosowania zestawu naprawczego opony to zatem ograniczona mobilność i wydłużenie rzeczywistego czasu naprawy koła, wyższe koszty usunięcia usterki (zdjęcie opony, jej wyczyszczenie i naprawa, założenie nowego jej wentyla, a w skrajnych sytuacjach zakup nowej opony i przełożenie na starą felgę), brak możliwości kontynuowania jazdy na dłuższym dystansie (nie zaleca się jazdy na dystansach dłuższych niż 20-30 km na łatce w sprayu), skuteczność wobec tylko niewielkich uszkodzeń oraz gromadzenie w jej wnętrzu niebezpiecznych dla zdrowa oparów gazów.
Zobacz: Lewy przegląd techniczny samochodu – badanie na odległość
Są jednak też i pewne zalety zestawu naprawczego. Zajmuje on mniej miejsca w aucie i pozwala wygospodarować więcej przestrzeni w bagażniku, jest łatwy w użyciu i ogranicza ciężar wożony codziennie w samochodzie (koło waży ok. 10-12 kg), minimalnie redukując przy tym zużycie paliwa w aucie.
Zobacz: Abonament RTV za radio w samochodzie – kto musi płacić?
Moim zdaniem zestaw naprawczy opony to jednak kiepskie rozwiązanie, bowiem tak naprawdę niczego nie naprawia. W sytuacji gdy dojdzie do niewielkiego uszkodzenia opony, warto napompować ją do 3-4 atmosfer i spróbować dojechać na niej do wulkanizatora. W międzyczasie kontrolować co 3-5 km ciśnienie powietrza w oponie (w razie potrzeby uzupełniając jego braki) i nie przekraczać prędkości 60 km/h. Jeśli uszkodzenie nie będzie duże, opona na pewno zostanie skutecznie i szybko naprawiona.
Jestem ciekaw na ile faktycznie ciężko jest naprawić (wyczyścić) taką oponę, a na ile to okazja dla wulkanizatorów, żeby wcisnąć komuś dwie opony (jednej raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie wymienia). Ale tego się pewnie trudno dowiedzieć – tajemnica zawodowa. Pewnie lepiej się jednak zaopatrzyć w zapas, choćby dojazdówkę.
Miałem przygodę z dziurawą oponą. W Gnieźnie złapałem kapcia, niedziela, wszystko pozamykane. Musiałem skorzystać z pianki. Przejechałem na niej ok. 300 km. Następnego dnia wulkanizator naprawił oponę. Jeżdżę na niej po naprawie już prawie rok. Niedogodność jest taka, że pianka uszczelnia tylko niewielkie dziury w oponie, większych uszkodzeń, rozerwań już nie naprawi. No i po użyciu pianki natychmiast trzeba udać się do wulkanizatora.
Zestaw naprawczy koła to zło wcielone. Zniszczyć ie oponę do końca i Wam nikt tego nie będzie chciał naprawić
Ja tego badziewia nie uzywam i nie radze nikomu uzywac. Opona do wyrzucenia sie nadaje po zestawie naprawczym.
Uszkodziłem koło w niedzielę. Dziura taka, że nie było mowy o użyciu zestawu naprawczego. Musiałem zostawić samochód. Wrócić do domu taksówką. Następnego dnia przyjechać, zdjąć koło zawieźć do wymiany opony, wrócić. Na szczęście to było w mieście i tylko kilka kilometrów. Gdyby było na trasie to pozostawała laweta. Po powrocie do domu wyrzuciłem zestaw naprawczy i kupiłem dodatkową felgę z oponą. NIGDY WIĘCEJ!!!!
Współczuję. Przerabiałem to z Mazdą MX-5 na trasie do Bydgoszczy. Całe szczęście pomogli mieszkańcy okolicznej wsi, którzy zawieźli mnie i moją oponę do wulkanizacji. Gdybym użył zestawu to po pierwsze dojechałbym tylko do tego wulkanizatora, a oponę musiałbym kupić nową. A tak skończyło się na naprawie za 50 zł. Opona wytrzymała potem jazdę na lotnisku bez problemu (uszkodzenie w czole opony, nie na ściankach).