Ford Puma ST otrzymał najmocniejszy silnik 1.0 EcoBoost w historii. Ford twierdzi, że poza napędem, jednolitrowa Puma ST jest równie sportowa jak jej mocniejszy wariant. Sprawdziliśmy zatem, jakie są rzeczywiste osiągi tego auta, o ile gorsza jest dynamika tej wersji na tle odmiany 200-konnej odmiany i czym różni się Puma ST 1.0 EcoBoost od Pumy ST 1.5 EcoBoost.
Fani sportowych modeli Forda mają to szczęście, że amerykański producent cały czas utrzymuje w swojej europejskiej ofercie serię ST, która zawsze była gwarantem emocji za kierownicą. Tylko czy wprowadzenie Pumy ST w wersji „light” czyli napędzanej silnikiem 1.0 EcoBoost o mocy 170 KM i wyposażonej w automatyczną skrzynię biegów było dobrym pomysłem? Do kogo adresowane jest to auto? Sprawdziliśmy o ile gorsze są rzeczywiste osiągi tej odmiany w stosunku do cały czas dostępnej wersji 1.5 EcoBoost 200 KM i co poza silnikiem różni oba auta.
Ford Puma ST – silnik 1.0 EcoBoost 170 KM
Na początku warto od razu podkreślić jedną rzecz – jednolitrowa Puma ST osiągami mocno odstaje od mocniejszej wersji. Przyspieszenie jest słabsze, prędkość maksymalna niższa, a responsywność układu napędowego mniejsza. Ale z drugiej strony to najbardziej emocjonujące auto napędzane 3-cylindrowym silnikiem jakie kiedykolwiek testowaliśmy. To co Ford uczynił z brzmieniem tergo motoru i z emocjami jakie towarzyszą wkręcaniu go aż pod „odcinkę” jest niesamowite!
Choć pod maską jest „tylko” 170 KM to sposób w jaki odbiera się to auto sprawia, że daje ono więcej frajdy z wciskania gazu na każdej prostej niż 310-konna Cupra Formentor VZ. Rasowy dźwięk aktywnego wydechu, błyskawiczne nabieranie obrotów, a do tego migające jak w rajdówce kontrolki przed kierowcą sygnalizujące moment zmiany biegu sprawiają, że kierowca ma wrażenie podróżowania naprawdę szybkim autem. Tyle tylko, że stoper nie kłamie.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – zmierzone osiągi
Puma ST 1.0 EcoBoost pozornie jest niewiele wolniejsza od 200-konnej odmiany. Według producenta rozpędza się 0-100 km/h w 7,4 s, podczas gdy wersja 1.5 EcoBoost 200 KM w 6,7 s. Ale w praktyce różnica jest bardzo duża. Oprócz tego, że auto ma aż o 30 KM mniejszą moc, to dwusprzęgłowa skrzynia biegów nie ma procedury startowej i tłumi potencjał silnika na starcie, przez co trudno osiągnąć parametry deklarowane przez producenta.
Pomiar osiągów (nawierzchnia sucha, temperatura 10° C, opony letnie) | |||||
Ford Puma 1.0T 170 KM | 100 km/h | 120 km/h | 140 km/h | 160 km/h | 180 km/h |
Przyspieszenie od 0 do … | 7,6 s | 11,7 s | 16,1 s | 22,3 s | 34,9 s |
Pokonanie 400 m ze startu zatrzymanego | 16,0 s (141,9 km/h) | ||||
Droga hamowania 100-0 km/h | 35,4 m |
Zobacz: Test Ford Focus ST kombi 2.3 EcoBoost
Według naszych pomiarów 170-konna Puma ST przyspiesza 0-100 km/h 7,6 s, do 160 km/h w 22,3 s, a do 190 km/h w 46,2 s. Bariery 200 km/h nie udało się nam pokonać na całej długości lotniska. Dla porównania, wersja 200-konna rozpędzała się od 0-100 km/h w 7,3 s, ale do 160 km/h w 16,9 s, a do 190 km/h w 27,0 s (prawie 20 s szybciej) i z łatwością łamała barie 200 km/h (w 32,1 s). Jak widać, powyżej 100 km/h obie wersje dzieli przepaść w osiągach. Ale Puma ST 1.0 170 KM to auto bardziej nastawione na krótkie sprinty i częstą jazdę w mieście. I tutaj odnajduje się znacznie lepiej od 200-konnej odmiany.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – zużycie paliwa
W mieście Puma ST 1.0 EcoBoost jest po pierwsze wygodniejsza z racji przekładni automatycznej, a po drugie oszczędniejsza. W trybie ECO spokojnie można zejść ze spalaniem poniżej 8 l/100 km i to nawet w zakorkowanej Warszawie, co jest zasługą 15-konnego modułu BISG wspomagającego w pracy motor spalinowy (mild-hybrid).
Z kolei w trasie niewielka pojemność silnika sprawia, że przy wyższych prędkościach spalanie jest większe niż można by sądzić. O ile do 100 km/h auto zużywa maksymalnie 4,9 l/100 km (drogi krajowe), to przy 120 km/h spalanie rośnie do 6,7 l/100 km, a przy 140 km/h wynosi już 8,1 l/100 km. Nie są to wartości przerażające, ale minimalnie większe niż np. w 245-konnej Octavii RS. Wysokie nadwozie i małolitrażowy silnik robią swoje.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – prowadzenie
Choć 170-konna Puma ST ma wyraźnie mniejszy silnik, to cieszy fakt, że ma w zasadzie prawie identyczne podwozie co mocniejszy wariant. Wyposażono ją w te same amortyzatory Hitachi dobierające siłę tłumienia zależnie od częstotliwości, chronione patentem sprężyny ze zmiennym kierunkiem działania, dodatkowe stabilizatory przechyłów (28 mm tylny, 24 mm przedni) i układ kierowniczy o skróconym przełożeniu. Do ideału zabrakło jedynie sportowego mechanizmu różnicowego LSD, jaki mocniejszy wariant posiada na wyposażeniu. Jego rolę ma zastąpić „elektroniczna” szpera czyli system Torque Vectoring Control, ale o jeździe z gazem w zakrętach, jaką zapewnia LSD, można zapomnieć.
Napędzana lżejszym silnikiem Puma ST jest twarda, zwarta i bardzo bezpośrednia w prowadzeniu. Ani na moment nie daje wątpliwości, że to wersja sportowa, a mocno obniżone zawieszenie, relatywnie niska masa i dobra pozycja w fotelu sprawiają, że auto nieźle ukrywa fakt, że jest crossoverem. Na tle Cupry Formentora VZ, Puma ST jest dużo bardziej spontaniczna w prowadzeniu, szybciej zmienia kierunek jazdy, a swoim lekkim stylem prowadzenia najbardziej przypomina Hyundaia Konę N Performance. Tyle tylko, że minimalnie lepiej wybiera nierówności.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – hamulce i droga hamowania
Jak na litrowego „sportowca”, Puma ST nie rozczarowuje też hamulcami, zaadaptowanymi z mocniejszego wariantu. Wyposażona w homologowane do niej opony Continental SportContact 7 dobrze radzi sobie z wytracaniem szybkości i zatrzymuje się ze 100 km/h na dystansie 35,4 m. To naprawdę dobry wynik.
W hamowaniu pomaga jej system rekuperacji odzyskujący energię z hamowania, który aktywuje się przy każdym odpuszczeniu pedału gazu (działa do prędkości 138 km/h). Typowo dla Forda łatwo dozować siłę z jaką auto wytraca prędkość, a skok pedału hamulca jest niewielki.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – wnętrze
Z technicznego punktu widzenia, litrowa Puma ST jest mocno zbliżona do wersji z silnikiem 1.5 EcoBoost. Jeszcze trudniej jest odróżnić ją po zajęciu miejsca w kabinie. Jest równie ciasna, zwłaszcza na tylnej kanapie, ma te same przeciętnej jakości materiały wykończeniowe straszące miejscami tanimi plastikami i nadal oferuje jeden z największych bagażników w tej klasie aut z genialnym megaboxem (81 l) pod podłogą kufra do przewożenia mokrych przedmiotów.
Kierowcę zachwycą kubełkowe fotele Ford Performance wybornie trzymające na zakrętach i zadziwiająco wygodne na co dzień oraz kierownica z mięsistym wieńcem i dedykowanym przyciskiem „S” błyskawicznie aktywującym tryb sportowy. Jest też czarna podsufitka, aluminiowe nakładki na pedały, dźwignia hamulca ręcznego i … dość kontrowersyjnie prezentująca się imitacja karbonu na kokpicie. Nie ma za to trybu Torowego, który dostępny jest w mocniejszej wersji.
Niezależnie jednak od silnika pracującego pod maską, w Pumie ST łatwo odnaleźć się za kierownicą z uwagi na dobrą pozycję, analogowe pokrętła i przyciski sterujące poszczególnymi funkcjami, prosty system multimedialny i sporą liczbę schowków, w tym także tych podświetlanych (niestety nieflokowanych). Całkiem niezłe jest też wyciszenie kabiny, bo szumy pojawiają się dopiero powyżej 130 km/h, ale nadkola powinny być lepiej wygłuszone.
Ford Puma ST 1.0 EcoBoost 170 KM – cena
Sporą barierą przy zakupie Pumy ST 1.0 EcoBoost może być jednak jej cena. Bez promocji auto kosztuje 158 560 zł czyli zaledwie 1640 zł mniej niż wersja 1.5 EcoBoost o mocy 200 KM. Ma mniejszą moc, gorsze osiągi i nie może mieć opcjonalnej szpery LSD (dodatkowe 4650 zł), ale z drugiej strony posiada skrzynię automatyczną, której nie posiada mocniejsza wersja. Jest też znacznie oszczędniejsza w mieście, a oferuje w zasadzie identyczny styl prowadzenia, wyposażenie i równie skuteczne hamulce.
Jeśli Puma ST będzie eksploatowana głównie w mieście, to wersja 1.0 EcoBoost lepiej się tu spisze. Dla kierowców o jeszcze bardziej bezkompromisowej naturze, jeżdżących też w sporo w trasie czy na amatorsko na torze sugeruję wersję 1.5 EcoBoost. Chociaż mówią zupełnie szczerze, dla tych ostatnich najlepszym wyborem będzie jednak genialny Ford Focus ST, zwłaszcza z pakiem Track Pack. Jego test przedstawiamy poniżej:
Zobacz: Test Ford Focus ST Track Pack
Ciekawe czy ktoś przebije ten wynik z litra pojemności 😀
O 60 tysięcy za drogie – ale takie mamy czasy.
Nie rozumiem, co robi twarde zawieszenie jako wada. Z pewnością warto o tym wspomnieć, ale wydaje mi się że to kwestia preferencji kierowcy i zastosowania pojazdu, czy jest to wada. Poza tym nie ma za twardych samochodów.
Musimy na to zwrócić uwagę, bo zawieszenie jest wyraźnie twardsze niż w takich modelach jak Focus ST Track Pack (z tzw. gwintowanym) czy Cupra Formentor VZ5. Brak adaptacyjnych amortyzatorów sprawia, że na co dzień jazda tym autem jest zdecydowanie bardziej „wymagającą” od obecnie sprzedawanych modeli sportowych czy usportowionych.
Dobrze ze o tym napisaliście. Są auta sztywne i auta twarde. Jezdzilek 1.5T w Pumie ST i to jest tak twarde ze jak wsiadłem do mojej M3 g80 5o jakbym wsiadł do limuzyny
Widzialem ze są promocje na Pume i taką ST można mieć za niecałe 150 tys zl. Ale swoją drogą osiągi sporo gorsze niż 1.5T 200km. W sumie można się było tego spodziewać. Ale spalanie naprawdę malutkie. Przecież to w sumie maly SUV
Czekałem na ten test. Mega robota jak zwykle