Skoda Kodiaq Sportline napędzana przez silnik 2.0 TSI 190 KM to jeden z ciekawszych SUV-ów na rynku. Łączy funkcjonalne i przestronne wnętrze z dobrymi osiągami. Wbrew pozorom, nie jest to jednak wersja sportowa.
Nie da się ukryć, że Skoda Kodiaq to SUV nie pierwszej już młodości. Wszedł na rynek w 2016 roku, a w 2021 roku przeszedł wyraźny lifting. I choć auto jest na rynku już 7 lat i zaraz pojawi się jego następca, to szukając SUV-a bardzo poważnie przemyślałbym jego zakup. Bo choć auto nie jest aż tak zaawansowane technologicznie jak nowsze konstrukcje, to paradoksalnie mocno tym zyskuje w oczach kierowcy. I co jeszcze ciekawsze, to jeden z nielicznych SUV-ów, który faktycznie ma sens, bo odzwierciedla najważniejsze cechy pojazdu typu Sport Utility Vehicle – użyteczność, wszechstronność i dobre osiągi. O ile tylko mówimy o tej konkretnej wersji Sportline, napędzanej 190-konnym silnikiem benzynowym.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI – nadwozie wersji Sportline
Kodiaq ma swoje lata, ale dzięki modernizacjom i kolejnym usprawnieniom, nadal wygląda świeżo, zwłaszcza w prezentowanej wersji Sportline. Intensywna czerwień lakieru, kontrastujące z nią czarne dodatki, aż 20-calowe alufelgi, a do tego ostrzej narysowane linie zderzaków sprawiają, że czeski SUV pomimo upływu lat, wciąż prezentuje się dobrze. Nie ma w nim na pewno włoskiej finezji czy francuskiej ekstrawagancji, ale Polacy przywiązani do niemieckiej „kreski” stylistycznej, raczej go lubią.
Tym bardziej, że Skoda nie próżnowała i rozwijając stale projekt, wyposażyła Kodiaqa m.in. w matrycowe reflektory, aby nie odstawał technologicznie od młodszych konkurentów. Światła działają naprawdę nieźle, ale w trakcie deszczu, na bardziej pagórkowatych terenach, niestety potrafią oślepiać innych kierowców. Ten sam problem miała niedawno testowana Skoda Octavia RS. Trzeba to poprawić.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI – wnętrze
Za to w kabinie jest dokładnie tak, jak zapowiada to nadwozie Skody czyli … bardzo przestronnie. W przeciwieństwie do popularnych SUV-ów takich jak Kia Sportage czy Hyundai Tucson, Kodiaq to zdecydowanie pakowniejsze auto. Mimo że rozstaw osi (2790 mm) nie rzuca na kolana, to auto oferuje imponującą ilość miejsca na nogi na tylnej kanapie. Za kierowcą mierzącym 185 cm, spokojnie zmieści się równie wysoka osoba, ciesząc się jeszcze 12-14 centymetrowym zapasem miejsca na nogi. Do tego kufer liczący aż 835 l pojemności, pojemne schowki w jego burtach i spore kieszenie w drzwiach (flokowane). Żadna Alfa Romeo Stelvio, żadne DS7 czy Volvo XC60 nie może się pod tym kątem równać ze Skodą, mimo że wszystkie znacząco przewyższają ją rozstawem osi.
Kodiaq nie jest za to autem, za kierownicą którego kierowca będzie smakował nowe doznania designerskie. Deska rozdzielcza jest do bólu poprawna, do obsługi prawie wszystkich funkcji używać można klawiszy lub pokręteł, a jedynym śladem innowacji są dwa ekrany ciekłokrystaliczne dodane przy okazji liftingu. Ale paradoksalnie, to właśnie ten motoryzacyjny konserwatyzm szalenie przekonuje do Skody.
Zobacz: Test Skoda Octavia RS 2.0 TSI
Obsługa jest bajecznie prosta i szybka, przez co kierowca może się w pełni skupić na jeździe. Poczucie wygody i panowania nad mnogością poszczególnych rozwiązań jest naprawdę przyjemna. Tym bardziej, kiedy siedzisz w tak dobrych półsportowych fotelach, dzierżysz w ręku przyjemną w dotyku kierownicę, a w około są naprawdę niezłe, całkiem przyjemne w dotyku materiały. Czyżby ideał? No nie do końca.
Przeszkadza trochę brak kamer 360 stopni, przydałby się ekran HUD, a wykończenie wnętrza w tylnej części kabiny jest nieco gorsze niż z przodu. Zabrakło też automatycznego podnoszenia klapy kufra, potencjometru w pokrętle dla systemu audio czy flokowanego schowka pasażera. Także infotainment systemu multimedialnego nie jest tak rozbudowany i ciekawy, jak w nowszych Skodach (np. Enyaq), ale przynajmniej nie zawiesza się i pracuje stabilnie.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI – silnik
Motoryzacyjny konserwatyzm dostrzec można też pod maską. Zamiast małolitrażowego silnika downsizingowego albo układu hybrydrowego, Skoda Kodiaq Sportline otrzymała normalny, turbodoładowany silnik benzynowy 2.0 TSI o mocy 190 KM. Efekt? Rewelacyjny. Ten motor ma tak mocny dół, że kierowca może mieć wrażenie, że jego pracę wspomaga podczas ruszania silnik elektryczny niczym w klasycznej hybrydzie.
Auto rozpędza się z taką lekkością i z taką swobodą, że do sprawnego rozpędzania w mieście nie trzeba przekraczać 2 000 obr./min. Ale kiedy zaistnieje taka konieczność, wspierany dwusprzęgłową przekładnia DSG z serii DQ381 i napędem 4×4, dwulitrowy motor potrafi rozpędzić Skodę 0-100 km/h w 7,6 s a maksymalnie do 210 km/h. Jak na auto ważące co najmniej 1652 kg, to naprawdę dobre wyniki. I co ważne, mają one potwierdzenie w przeprowadzonych przez nas pomiarach. Z jednym małym zastrzeżeniem.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI – zmierzone osiągi
Dzięki procedurze startowej (Launch Control) Skoda Kodiaq rozpędza się 0-100 km/h w 7,6 s czyli tak samo szybko, jak obiecuje to producent i równie dynamicznie, co np. 230-konne hybrydy z Korei – Hyundai Tucson i Kia Sportage. Mimo znacznie słabszego silnika, Skoda okazuje się naprawdę zrywna i dopiero powyżej 160 km/h nagle traci wigor, a do głosu dochodzi niższa aż o 40 KM moc.
Pomiar osiągów (nawierzchnia sucha, temperatura 1° C, opony zimowe) | ||||||
Skoda Kodiaq 2.0 TSI 190 KM | 100 km/h | 120 km/h | 140 km/h | 160 km/h | 180 km/h | 200 km/h |
Przyspieszenie od 0 do … | 7,6 s | 10,8 s | 14,7 s | 20,7 s | 32,3 s | 62,6 s |
Pokonanie 402 m ze startu zatrzymanego | 15,6 s (143,5 km/h) | |||||
Droga hamowania 100-0 km/h | 41,9 m |
Zobacz: Test Cupra Leon ST 2.0 TSI
Ale na co dzień, turbodoładowany silnik Skody sprawdza się bez zastrzeżeń. Szybko reaguje na dodanie gazu, jest elastyczny, a skrzynia biegów chętnie bierze się razem z nim do pracy nawet w trybie ECO (co jest rzadkością w grupie VAG). W połączeniu z bardzo dobrze zestrojoną długością biegów (zwłaszcza 3,4 przełożenie) wyprzedzanie innych pojazdów przebiega szybko i płynnie.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI – zużycie paliwa
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że Skoda Kodiaq 2.0 TSI 190 KM nie jest autem stworzonym do jazdy o kropelce. W mieście potrzebuje co najmniej 10,8 l/100 km, a przy ciężkiej nodze spokojnie też i 13 l/100 km. Ogólnie jak na moc, osiągi i gabaryty pojazdu, są to wyniki naprawdę dobre, ale hybryda w mieście byłaby oszczędniejsza.
Natomiast na trasie jest już zdecydowanie lepiej i mimo dużych rozmiarów, Kodiaq nie jest przesadnie paliwożerny. Przy 120 km/h średnio potrzebuje 8,0 l/100 km, a przy 140 km/h zużycie paliwa rośnie do 10,1 I/100 km i mówimy tutaj o spalaniu zimą przy ujemnych temperaturach powietrza (latem wyniki będą niższe). A to oznacza, że poza miastem taka Skoda jest oszczędniejsza od hybryd HEV czy PHEV.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI Sportline – prowadzenie
W warunkach zimowej aury doceniliśmy prowadzenie Skody. Owszem, Kodiaq to spory SUV, dlatego nawet w wersji Sportline nie jest tak spontaniczny w zakrętach jak np. Alfa Romeo Stelvio, a prędzej niż efektowna nadsterowność, pojawi się w nim nudna, ale bezpieczna podsterowność. Ale auto naprawdę chętnie zmienia kierunek jazdy, a mimo wyraźnych przechyłów nadwozia na zakrętach, sprawia wrażenie bardzo lekkiego. Do tego wzorem niemieckich konstrukcji, nie boi się bardzo wysokich prędkości autostradowych i przewidywalnie podąża za każdym ruchem kierownicy.
Najbardziej spodobało nam się jednak to, że mimo aż 20-calowych kół, Kodiaq sprawnie radzi sobie z jazdą po nierównościach. Pod tym względem samochód nas zaskoczył, bo spodziewaliśmy raczej chaotycznej pracy zawieszenia na bezdrożach i mocno odczuwalnych wstrząsów. Tym bardziej, że egzemplarz ten pozbawiony był adaptacyjnych amortyzatorów, a 20-calowe obute były w opony 235/45 czyli o relatywnie niskim profilu. Jeśli dodamy do tego dobrą trakcję o jaką dba oparty na Haldexie napęd na wszystkie koła, to okazuje się, że ta Kodiaq jeździ lepiej niż może to sugerować jego spore nadwozie.
Test Skoda Kodiaq 2.0 TSI Sportline – cena i konkurenci
Uniwersalność Kodiaqa swoje kosztuje. Najtańsza wersja 1.5 TSI to min. 149 500 zł, a cennik Kodiaqa Sportline 2.0 TSI 190 KM 4×4 zaczyna się od 192 500 zł. Za egzemplarz tak doposażony jak w teście, trzeba zapłacić 223 570 zł, bo same alufelgi wymagają dopłaty 3950 zł. Wyższa cena obejmuje też wysuwany hak (3700 zł), pakiet Travel Assist (3900 zł) czy pakiet Komfort (nawigacja Columbus, podgrzewane fotele, 3-strefowa klimatyzacja itd.) za 8650 zł.
Konkurencja ma zbliżone ceny, ale zupełnie inne napędy, bo albo hybrydowe, albo bazujące na małolitrażowych silnikach z turbodoładowaniem. Brakuje już SUV-ów tej klasy z co najmniej dwulitrowymi silnikami. Poza grupą Volkswagena, pozostaje jeszcze Mazda CX-60 z 3,3-litrowym dieslem, albo przedstawiciele klasy Premium takie jak Volvo XC60 (znacznie droższe), albo Alfa Romeo Stelvio (nieco mniejsza, ale o zdecydowanie bardziej sportowym stylu prowadzenia).
Taka Skoda Kodiaq 2.0 TSI 190 KM kosztuje prawie tyle co elektryczny Hyundai Ioniq 5 4×4 325 KM.
Skoda Octaiva RS to mega auto w tej cenie. są osiągi, jest sporo miejsca, duży bagażnik. Jedyna wada? brak napędu na wszystkie koła. PS super test
80-120 w 3.6 sek? Chyba skopiowało się Wam z poprzedniego testu Octavii RS 245 KM 😉 Bo tak krótki czas cechuje RSkę albo Superba 272/280 KM.
Podziękował pięknie za czujność! Dane już poprawione. Widać, że czytasz nas bardzo wnikliwie 😉