22 października Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych oraz niektórych innych ustaw (UD 52). Ministerstwo Klimatu i Środowiska w uzasadnieniu projektu wskazuje, że proponowane przepisy mają na celu redukcję szkodliwych emisji, takich jak tlenki azotu i pyły zawieszone, a także zmniejszenie hałasu, szczególnie dokuczliwego w dużych miastach.
Rząd ma pomysł jak zmusić gminy do wprowadzenie na większą skalę Stref Czystego Transportu. Wykorzysta w tym celu stacje pomiarowe mierzące poziom określonych pierwiastków w powietrzu, skupiając się tlenkach azotu. Jeśli w gminie dojdzie do przekroczenia jego poziomów, automatycznie będzie musiała ona wprowadzić Strefę Czystego Transportu. Co najbardziej bulwersujące, nie będzie brane pod uwagę skąd pochodzą te zanieczyszczenia. Wystarczy zatem poczekać do sezonu grzewczego, a w Polsce jak grzyby po deszczu wyrosną kolejne SCT.
Podstępny projekt dotyczący Stref Czystego Transportu
Nowe regulacje zakładają, że jeśli w mieście powyżej 100 tys. mieszkańców stwierdzono przekroczenie dopuszczalnych poziomów dwutlenku azotu, gmina będzie zobowiązana do wprowadzenia strefy czystego transportu. Problem jednak w tym, że w wielu miastach brakuje stacji pomiarowych, które mogą dostarczyć odpowiednich danych. W rezultacie strefy te będą mogły powstać jedynie w miejscach, gdzie takie pomiary są regularnie prowadzone, a niekoniecznie tam, gdzie poziomy zanieczyszczeń są faktycznie przekroczone. Można zatem liczyć, że szybko powstaną nowe stacje pomiarowe.
Projekt przewiduje także obowiązek zakupu zeroemisyjnych autobusów w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Rząd argumentuje, że to wzmocni polski sektor elektromobilności, wspierając producentów pojazdów elektrycznych i komponentów. Jednak takie zobowiązania rodzą pytania, czy samorządy otrzymają wystarczające wsparcie finansowe, aby móc spełnić te wymogi. Co więcej, czy technologia, która jest wdrażana za pomocą kar, obowiązków i dotacji podatników to ta, którą powinniśmy popierać?
Gminy nie chcą elektryfikacji
Projektowane zmiany obejmują również uchylenie części obowiązków związanych z elektryfikacją flot. Rząd argumentuje, że niewielka liczba gmin zrealizowała te wymogi w terminie, dlatego obniżenie wymagań wydaje się zasadne. Jednak zniesienie tych obowiązków może być niekonsekwentne, szczególnie wobec tych podmiotów, które spełniły wcześniejsze wymogi. Warto by raczej zastanowić się nad bardziej efektywnym wsparciem dla dekarbonizacji w obszarach, które już teraz mogą być elektryfikowane.
Zobacz: Diesel, benzyna, LPG, elektryk czy wodór – który napęd jest najtańszy?
Dodaj komentarz