MINI Cooper S trzeciej generacji to auto, którego nie kupuje się z uwagi na małe zużycie paliwa, niskie koszty eksploatacji czy funkcjonalność. Cooper S adresowany jest do entuzjastów sportowej jazdy, którzy lubią od czasu do czasu zabrać auto na tor i wziąć udział w trackdayu, a potem znowu jeździć nim do pracy. Czy to auto rzeczywiście jest tak dobre jak go reklamują?
Nie każde sportowe auto chwyta mnie za serce przy pierwszym kontakcie. Nie każde też obrzydza mi życie już po pierwszych kilometrach jazdy. Do pewnych samochodów trzeba dorosnąć, a do innych podejść z większym luzem i dystansem. Weźmy na przykład takie MINI. Odkąd znalazło się w ekipie BMW, kojarzyło mi się z czymś w rodzaju dodatku do próżnego charakteru jego kierowcy, za pomocą którego mógł on głośno zamanifestować swoją indywidualność, zamożność i przynależność do lepszej (choć bliżej nieokreślonej) kasty społeczeństwa. I choć nadal uważam, że w przypadku 80% nabywców tych aut MINI dalej spełnia taką właśnie rolę, to z pokorą przyznaję, że część właścicieli tych samochodów naprawdę dobrze wiedziała jakie inne atrybuty ma ten model i dlaczego warto go mieć w garażu.
MINI Cooper S – wnętrze
Najnowszy model MINI Coopera S na pewno nie jest idealny. Już po krótkiej chwili od zajęcia miejsca za jego kierownicą odkrywam sporo, naprawdę irytujących, wręcz idiotycznych rozwiązań, które uprzykrzają życie kierowcy i pasażerom. Przednie fotele nie mają pamięci położenia, przez co po każdym ich złożeniu, trzeba na nowo je ustawiać. A że jest to auto trzydrzwiowe, którym każdy Wasz znajomy zechce się przejechać, to trzeba będzie to robić zadziwiająco często.
Ale to nie wszystko. Podłokietnik kierowcy jest mały, niewygodny, a do tego przeszkadza w obsłudze pokrętła systemu i-Drive, sterującego systemem multimedialnym auta. Osłony przeciwsłoneczne są malutkie i kompletnie nie radzą sobie z bocznym słońcem, oślepiającym kierowcę w trakcie jazdy. Widoczność prawej strony pojazdu jest mocno ograniczona, a przednia szyba, ustawiona prawie pionowo, w szybkim tempie zapełnia się zwłokami owadów miażdżonych w trakcie jazdy.
Bagażnik ma mikroskopijną pojemność (choć 211 l to i tak o 51 l lepszy wynik niż w poprzedniku), boczne kieszenie w drzwiach nie zmieszczą większej butelki z napojem, a wskaźnik poziomu paliwa jest totalnie nieczytelny (z początku trudno go nawet zlokalizować na tablicy rozdzielczej). Jeśli dodać do tego trzeszczące miejscami plastiki i brak podświetlenia niektórych przycisków i wejść AUX/USB, to zaczynam mieć uzasadnione wątpliwości, co do faktycznej jakości auta, którego cena przekracza 160 tys. zł !
MINI Cooper S – prowadzenie
Jednak cały urok MINI Coopera S odkrywam kilka minut później, gdy na absolutnym limicie pokonuje pierwsze dwa zakręty trasy testowej. Chwila, w której ustawiam auto do pierwszego łuku budzi we mnie stare wspomnienia. W pracy podwozia odkrywam to samo, co lata temu oczarowało mnie w BMW 325i E36 mojego przyjaciela – spokój, opanowanie a zarazem ostrość i precyzję!
Zobacz: Test Audi RS3 Sportback 2.5 TFSI
Układ kierowniczy MINI Coopera S pracuje niezwykle bezpośrednio, o lata świetlne lepiej niż w nowym BMW M4. Przenosi każdy ruch kierownicy na przednie koła w sposób natychmiastowy! Choć opór na kierownicy jest nieco sztuczny, to nie mam problemów z odczytaniem granicy przyczepności opon. Sztywno zestrojone, wielowahaczowe zawieszenie, wsparte amortyzatorami o regulowanej sile tłumienia (DDC), skutecznie utrzymuje w ryzach malutkie nadwozie, nie pozwalając mu na jakiekolwiek większe przechyły. Na krętych i ciasnych, wiejskich dróżkach ten niesamowity tandem zapewnia kierowcy frajdę rodem z toru kartingowego! Reakcje auta na polecenia kierowcy są po prostu natychmiastowe!
Zachęcony niesamowitym czuciem drogi, atakuję zakręty coraz śmielej, coraz szybciej, uparcie doszukując się granicy przyczepności przedniej osi. Jednak szansa na jej odnalezienie jest prawie żadna, przynajmniej „na suchym”. Dopiero gdy na jezdni pojawia się warstwa wody, brytyjska „ośka” kapituluje i znacznie szerszym łukiem wyjeżdża zza zakrętu.
MINI zachwyca także ogromną stabilnością w trakcie szybkiej jazdy na wprost. Nie ważne czy jedziesz 90 czy 190 km/h, auto cały czas sprawia wrażenie mocno przytwierdzonego do drogi. Jego przód nie unosi się, a układ kierowniczy nie mięknie pod wpływem napierającego na auto powietrza. Pamiętać trzeba tylko o jednym – nawierzchnia musi być równa jak stół. Przy bardzo wysokich prędkościach daje o sobie znać bardzo krótki rozstaw osi i twarde zawieszenie. Cooper zaczyna nieprzyjemnie podskakiwać, a na plecach kierowcy pojawiają się pierwsze kropelki potu.
MINI Cooper S – silnik 2.0 Turbo 192 KM
Gokartowa frajda z jazdy, hasło przewodnie nowego MINI, to zasługa także świetnego silnika. Zamiast bawić się w małolitrażowe silniki, brytyjscy inżynierowie od razu postawili na 2,0-litrowy motor BMW TwinPower Turbo o mocy 192 KM. Wyposażony w turbodoładowanie, bezpośredni wtrysk benzyny, zmienne fazy rozrządu po stronie zarówno dolotu i wylotu (Doppel-VANOS) oraz w pełni zmienną regulację wzniosu zaworów VALVETRONIC, zachwyca wysokim momentem obrotowym i świetnymi osiągami.
„Już od 1250 obr./min silnik generuje aż 280 Nm momentu obrotowego, który wzrasta na kilkanaście sekund nawet do 300 Nm w trakcie gwałtownego przyspieszania!”
Na wyjściu z wirażu mocno dociskam gaz do podłogi. Reakcja silnika jest właściwie natychmiastowa, ale moc przyrasta liniowo, bez przesadnej agresji. Motor nie dokręca się z zajadłością pod czerwone pole obrotomierza, ale równo i bez wysiłku osiąga maksymalne obroty na każdym biegu. Niesamowite jest jego brzmienie. Gdy odpuszczam gaz, w wydechu rozbrzmiewa seria wybuchów dopalającego się paliwa, a ton tych dźwięków jest nieprawdopodobnie niski. Mam wrażenie podróżowania autem z co najmniej dwa razy większym motorem. Na tle volkswagenowskich 2,0-litrówek TFSI, silnik brzmi znacznie bardziej poważnie i rasowo.
MINI Cooper S – zmierzone osiągi
Co więcej, nowy motor z serii TwinPower Turbo zapewnia Cooperowi S osiągi godne znacznie potężniejszych hot hatchy. Już przy pierwszej próbie pomiarowej, MINI osiąga pierwszą setkę w 6,4 sekundy, a do 200 km/h kończy się rozpędzać po niecałych 26 sekundach! Dla porównania 185-konny Focus ST Diesel potrzebował na to samo aż 12 sekund więcej!
Pomiar osiągów (nawierzchnia sucha, temperatura 29° C) | |||||||
MINI Cooper S 192 KM | 100 km/h | 120 km/h | 140 km/h | 160 km/h | 180 km/h | 200 km/h | 100-200 km/h |
Przyspieszenie od 0 do [s] | 6,4 | 8,5 | 11,2 | 14,4 | 19,3 | 25,8 | 19,5 |
Pokonanie 400 m ze startu zatrzymanego [s](osiągnięta prędkość ) | 14,6 (159,3 km/h) |
Duży udział w tak doskonałych i co ważniejsze powtarzalnych osiągach, ma na pewno automatyczna skrzynia biegów STEPTRONIC. Dzięki nowemu oprogramowaniu oraz zoptymalizowanej hydraulice sterującej, zmiana biegu następuje szybko i sprawnie. W trakcie jazdy chętnie korzystam także z manualnej zmiany przełożeń, wykorzystując do tego niewielkie manetki ulokowane przy kierownicy.
Zobacz: Test Ford Focus ST 2.0 TDCi Diesel
Warto jednak pamiętać, że dynamika nowego Coopera S jest mocno uzależniona od wybranego trybu jazdy. Tocząc się w trybie Green zastanawiam się, czemu ma on właściwie służyć (poza nieco niższym zużyciem paliwa) w tak bezkompromisowym aucie? Reakcja na gaz jest prawie żadna, przekładnia kierownicza robi się zbyt miękka, skrzynia biegów zawsze dobiera zbyt wysokie przełożenie dusząc tym samym silnik, a komfort jazdy jest niewiele wyższy niż w trybie SPORT.
Zobacz: Test Hyundai i30 Turbo 1.6 T-GDI
Gdy zatem powracam do sportowych nastawień, uzmysławiam już sobie, po co inżynierowie wymyślili tak kiepski tryb jazdy jak GREEN. Po prostu chcieli aby kierowca mógł docenić, jak bardzo się postarali przy sportowym „setupie”. W trybie SPORT wszystko bowiem gra jak należy. Silnik pięknie brzmi, skrzynia biegów dobiera najlepsze możliwe przełożenia, zawias się utwardza, a kierownica znowu pracuje jak zza dawanych lat w BMW.
MINI Cooper S – hamulce
Gdy docieram do końca testowej trasy czuję, że auto spisało się znakomicie. Mimo upału (prawie 30° C) wszystkie podzespoły podołały wyczerpującym próbom. Wszystkie z wyjątkiem jednego – hamulców. W takich warunkach nie błyszczały one swoją skutecznością. Na zatrzymanie Coopera S z prędkości 100 km/h potrzebowały 38,6 m. Po rozgrzaniu było już tylko gorzej. Na plus zaliczam im jednak dobre czucie pedału hamulca i łatwość w dozowaniu siły hamowania.
MINI Cooper S na co dzień
Kolejne dni testów coraz bardziej zbliżają mnie do MINI. Zachwycam się jego wyglądem i dbałością z jaką wykonane są jego detale. Kapitalny grill, przepiękna maska, chromowany wlew paliwa, świetny spoiler nad tylną szybą i te liczne, białe dodatki kontrastujące z granatowym lakierem po prostu oczarowują. Cieszy mnie jego niski apetyt na paliwo (przy dynamicznej jeździe w mieście potrzebuje 9-12 l benzyny na 100 km), łatwość manewrowania i świetne wyciszenie kabiny.
Coraz przychylniejszym okiem spoglądam na jego wnętrze. Kierownica o grubym wieńcu świetnie leży w dłoniach, nawigacja spisuje się znakomicie, a system audio Harman/Kardon brzmi wystarczająco „soczyście”. Sportowe fotele są niezłe, choć daleko im do RECARO z Fiesty. Jakość obrazu z kamery cofania jest fenomenalna.
Zobacz: Mazda MX-5 Samochodem Roku w konkursie WCOTY 2016
Wszystkie te świecące duperele na jego desce rozdzielczej, rozbłyskujące w rytm muzyki bądź wkręcającego się na obroty silnika, stają się dla mnie zupełnie znośne. Co prawda nie wnoszą one nic do samej jazdy, ale w tym zakręconym świecie pozwalają spojrzeć na niego z nieco większym dystansem – bez spiny i tej męczącej czasem powagi.
I choć nadal wkurza mnie ten debilny podłokietnik, albo schowek na okulary w rozmiarze XS to wiem, że gdybym tylko mógł, to zachowałbym MINI dla siebie. MINI spaja ze sobą kierowcę i pozwala mu poczuć się tym najważniejszym. Jest niczym opium – uzależniające i bardzo kosztowne, ale jak go raz spróbujesz, to zawsze będziesz go pragnął.
Mam i tez sobie chwale. Faktycznie jest dosc sztywny i na dziyrachskacze. Ale pali mali i idzie jak pocisk po zakretach. Ladnie zmierzone osiąg. Szacunek
Przejechałem w zeszlym roku 19000 km. Ogólnie bardzo udane auto. Cooper S ma rozsadne osiągi, fajny styl i wyposazenie. Co do plastikow to faktycznie czasem coś zaskrzypi alw niw ma dramtu. Narazie. Najwikesza wada to chyba ta przednia szyba pionowa i brak podlokietnika. To co go zastepuje to poziom podlokietnikow z marketu 😉 male auto ale pptrafi zaskoczyć. 245 kmh na A1 😉
Nikt nie kupi tego auta doputy, dopuki sie nim nie przejedzie. Moje JCW ma 231 km, edc i kilka innych sportowych bajerow, dzieki ktorym plomby z zebow wypadaja na kazdym dolku, ale to autko trzyma sie drogi jak rasowe auto rajdowe !
Fotele w odroznieniu od wyzej testowanego sa rewelacyjne i daleko innym hot hatchom do nich…
Trzeszczace plastiki ? Na pewno nie w mini. Dostalem podczas przegladu zastepczaka BMW 3, i od razu zatesknilem za swoim baczkiem, juz wiem dlaczego jego cena jest tak kosmiczna !!!
To zaskakujące jak bardzo BMW odeszło od swoich standardów zarówno pod względem prowadzenia, jak i wykończenia. Wcale się zatem nie dziwię, że zatęskniłeś za swoim JCW. To kawał dobrego samochodu! A z którego roku jest Twój Mini JCW?
Piekne zdjecia super ale tyle kasy na takie autko w zyciu.